ktoś dostał
Ściągało się też leki z komisów. Jak
ktoś dostał tubkę bengaya lub mobilatu, był szczęśliwy. A na zawodnika
to działało bardzo, bardzo pozytywnie. Z zagranicy lek, to musiał
działać. Głównie psychologicznie. Dziś są tych środków tysiące.
Teraz też inaczej pracuję. Mam ze sobą lasery, ultradźwięki, prądy,
różne maszyny. Wtedy był tylko masaż. Dużo mniej myślało się o
rozciąganiu. Teraz Sławek Szmal potrafi wyprostowaną nogą dotknąć ucha.
Widział pan, co z nim codziennie robię [faktycznie, pan Buczak
codziennie na treningu robi ze Sławomira Szmala precel]. To wyjątkowy
człowiek.
Jerzy Buczak, fizjoterapeuta reprezentacji Polski: Są olbrzymie,
ale w moim zawodzie, nie w grze. Wtedy nie było niczego - tape'ów,
gąbek, nic. Bazowało się na maści z jadu żmii i na wyciągu z sosny
syberyjskiej. To popularne viprosal i capsiderm, które miałem w
woreczku z plastrami. Dawało się zawodnikom odżywki, ale były tylko
dwie: polvita OV i OC. No i preparat rapid, po który się specjalnie
jeździło do Kutna. To wszystko. Nie znam innego takiego jak Sławek.